Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Obracamsięnakrześle,czekającnachłopaka,który
mamipomócwprojekciezinformatyki.Wsalinie
manikogo.Pogłowiewciążchodzimiwspomnienie
niezadowolonegowyrazutwarzyRomka,coodrazu
poprawiamihumor,chociażwciążjestemtrochę
wyprowadzonazrównowagiprzezbezczelność
ibezpośredniośćAleksa.
Wzdychamciężkoakuratwmomencie,wktórym
otwierająsiędrzwi.
Przedemnąstajedokładnietensamchłopak,którego
niechcącypotrąciłamnakorytarzu,pokłótnizRomkiem.
Unoszębrew,alekoleśmnienierozpoznaje.
Wybacz.Straciłempoczucieczasu.
Wporządku.Silęsięnauśmiech.Możeodrazu
przedstawiszmiwytyczneprowadzącego?
Zaczynasięśmiać,cotrochęzbijamnieztropu.
Cociętakbawi?
Jesteśdośćbezpośrednia.
Konkretna.Toowielebardziejpasującesłowo.
Wzruszaramionami.
Teżmożebyć.Siadaobokmnieiodpalakomputer.
Patyczakmówił,żepodobnochceszutrzećnosa