Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Atyjesteś…?–zapytałpochwili,opuszczającdłoń.
SpojrzałamzpoirytowaniemnaLuisa.Tacygorący
facecibylinajgorsi.Zarozumiali,skupieniwyłącznie
nasobie,nudni.Nadomiarzłegotentutajbyłwysoki.
Gorącypluswysokioznaczałozaśwskrócie,
żezpewnościąbyłteżcałkowicienieznośny.Szłam
ozakład,żejedynymjegoproblememwżyciubyło
znajdowanieodpowiedniodługichspodni.Luismachnął
tylkoniedbaleręką,jakbychciałmniezapewnić:„Onjest
wporządku”.
–Fern–mruknęłam,nacoWilluniósłbrwi,jakgdyby
czekałnaresztę.–Brookbanks–dodałam,machinalnie
sięgającdowłosów,abywsunąćjezaucho,ale…cóż,nie
miałamjużczegozaniechować.
–Przykromi,żeuważaszmojąpracęzasztampową,
FernBrookbanks–powiedziałprzesadnieradosnym
głosemWill–bowszystkowskazujenato,żebędziesz
tuzemnąuziemionaprzezresztędnia.
Uśmiechnęłamsiędoniegoblado.
–Cóż,moidrodzy,namniejużpora–powiedziałLuis.
–Will?Jakbyco,Fernniegryzie,nawetjeślisprawia
wrażenienieco…mrukliwej.
–Hej!–obruszyłamsię.
–Dozobaczeniawponiedziałek!–Luiscmoknąłmnie
wpoliczek,apotemszepnąłmidoucha:–Bądźdlaniego
miła!Torównygość.
Zamknęłamzanimdrzwi,czującnasobiewzrokWilla.
–Cojest?–spytałamzaczepnie.
–Chciałbymwiedzieć,dlaczegotenmuralcisięnie
podoba.
Wyjąłzpapierowejtorebkimuffinkęirozwinął
jązpergaminu.Najejwidokzaburczałomiwbrzuchu.
NaspecjalnepożegnalneśniadaniezrobiłamWhitney
naleśnikimojejmamy…aletobyłokilkagodzintemu.
Willprzełamałmuffinkęipodałmipołowę.