Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dziękimruknęłam,wpychającsobiedoust.
Cytrynowo-żurawinowa.
Jaknakomendęodwróciliśmysięwstronęściany.
Malowidłowyglądałozasadniczonaskończone,
zwyjątkiemprawegorogu.
Szopjestwporządkupoinformowałamgo.
Kiedynieodpowiedział,obejrzałamsięnaniego.
Zbliskawyglądałjeszczelepiej.Rzęsydolnychpowiek
miałdługieiczarnejaktońjezioraopółnocy.Rzucały
delikatnecienienajegopoliczki,wdziwnieuroczysposób
kontrastujączroboczymstrojem.Ponownieprzyjrzałam
sięmuralowi.
Niejest…okropny.
Ciszębezostrzeżeniarozdarłjegośmiech,brzmiący
niczymeksplozjafajerwerku:akustyczneucieleśnienie
czystejradości.
Powiedzmi,conaprawdęonimmyślisz.
Poprostu…toniejestto,cobymwybraładlatego
wnętrza.Wciąguostatnichsześciumiesięcywielesię
tuzmieniło.
Mójszefuznał,żeprzestrzeńwymaga…modernizacji.
Zniszczonekrzesłazwiśniowegodrewnazastąpiono
siedziskamizczarnegoplastiku.Turkusoweścianyzostały
pomalowanenabiało.Ześcianzniknęłyplakaty
zreprodukcjamiRenoira.
PopełniłambłądiponowniespojrzałamnaWilla.
Sposób,wjakimisięprzyglądał,zjakąśdziwną
fascynacją,wprawiłmniewzakłopotanie.
Nielubiszzmian?
Podobałomisiętak,jakbyłowcześniej.Wskazałam
nakątprzyoknie.Wtamtymmiejscustałystaryfotel
obitypomarańczowympluszemiregałzksiążkami
kucharskimiNigelliLawson.Małoktojeprzeglądał,ale…
ByłamwielkąfankąNigelli.Tamwisiałazasłona
zdrewnianychkoralików.Gestemwskazałamdrzwi