Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
prowadzącedokuchni.
Naścianie,którązamalowałWill,znajdowałasię
dawniejdużatablicakorkowa,zawieszonanadbarkiem
zmlekiemicukrem,doktórejludzieprzyczepialiulotki
zanonsamiolekcjachgrynapianinie,prośby
ooddzwonienie,informacjeokółkachrobótekręcznych
–dosłowniewszystkim.Wzeszłymrokujedenznaszych
stałychbywalcówoświadczyłsięswojemuchłopakowi,
przypinającnaniejplakatznapisem:„KochamCię,Sean.
Wyjdzieszzamnie?”.Dółpociąłwzdłużnapaseczki,
nawzórkarteczekznumeremtelefonudooderwania,
anakażdymnapisałtęsamąodpowiedź:„Tak”.
–Kiedyśbyłotu…przytulnie.Teraztozupełnieinne
miejsce–wyjaśniłam.–Jesttak…sterylnie.
–Wiem,comasznamyśli–zapewniłmnieWill,
strzepującokruchymuffinkizkieszeninapiersi.Najego
małympalcuzauważyłamzłotąobrączkę.–Zakażdym
razem,gdywracamdoToronto,widzę,żemiasto
odrobinęsięzmieniło.Czasamibardziejniżodrobinę.
–Niemieszkasztu?
–JestemzVancouver–odparł.–Aledorastałemtutaj.
Taktojużjest.Toproces,któregoniedasięzatrzymać.
Alenieprzeszkadzamito.–Odgarnąłztwarzykosmyk
włosów.–Ilekroćtuwracam,mamokazjępoznawać
jeodnowa.
–Jakietoromantyczne–skwitowałamzlekkim
przekąsem,alemusiałamprzyznać,żejegosłowawjakiś
dziwnysposóbwzburzyłymikrew,niczymzastrzyk
kofeinyzmocnegoespresso.