Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
centymetrówodmojej,takblisko,żeczujęzapachwody
kolońskiej,dymu,skóryiczegośsłodkiego,jakprzypalony
karmel.Ztrudemzmuszamsiędoskupieniauwagi
namoichobolałychnogach.
NiewyglądatodobrzeoceniaWilliprzesuwa
palcemobokkrwawiącegostłuczenia,którezaczynajuż
puchnąć.
Jestemzbytoszołomiona,abyzrobićcokolwiekpoza
gapieniemsiętępowziemię.
Tonictakiegomamroczę.
Kiedywkońcuudajemisięnaniegospojrzeć,patrzy
namniespodciemnych,gęstychrzęs.
Totymówi.Niewyglądanazaskoczonegomoim
widokiem.
Prostujęsię,aonrobitosamo,ponownieprzybierając
swojąnienagannąposturę.
Spoglądamnajegokrawat.Kiedyśsięzarzekał,
żenigdyniezałożykrawata.Zastanawiamsię,jakieinne
danesobieobietnicezłamał.
Wszystkowporządku?pytaponownie.Chcesz
usiąść?Wskazujenaławkęzbali,zktórejroztaczasię
widoknajezioro,choćjestzbytciemno,abydostrzec
przeciwległybrzeg.Powietrzepachnieświeżoskoszoną
trawą,petuniamiisosną;wypielęgnowanetrawniki
iogródkiwokółhotelikumocnokontrastujązpobliskim
buszem.
Odruchowozerkamwstronęprzystani,naktórejkilku
miejscowychstrażakówprzygotowujesiędodzisiejszego
pokazufajerwerków,iprzełykamślinę.
Kręcimisięwgłowie.Jesttysiącrzeczy,które
chciałabymmupowiedzieć…aleniewiem,cowybrać.
Willpocierakark.
Pamiętaszmnie,prawda?pytazostrożnością
linoskoczkawtrakciewystępu.Trzysłowa.Trzy
rozważniezaplanowanekroki.