Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zapadłacisza,któraciągnęłasięwnieskończoność.
Strażnikzapukałdodrzwikaplicy.
Wszystkowporządku?Stanąłwprogu,wsuwając
kciukiwszlufkiodspodni.
Tak,Piotrpotrzebujejeszczetrochęczasu.Robert
poczekał,funkcjonariuszwyjdzie,iznówzwróciłsię
dochłopaka:Możemymilczeć.Jeślipotrzebujeszciszy,
topoprostuposiedzimyturazemipomodlęsięzaciebie.
Przyglądałsię,jakPiotrnerwowopociągazaucho
irozdrapujeropiejąceranynarękach.Dopieroteraz
kapelanzwróciłuwagę,żepokrytebliznami.Miał
wzrokjakzwierzęzamkniętewklatcealenietakie,
któremiałosiłęwalczyćoprzetrwanie.Tozwierzę
odwielulatkonałouwięzionewchorymciele.
„Ktocitozrobił?”pomyślałRobert.Wiedział,żeten
obrazbędziegościgałprzezkilkanastępnychdni.Krzyż,
którynosiłnaszyi,miałdziśbardzoostrekrawędzie.
Pochwiliciszęwkaplicyprzerwałszept.
DominikaSajnaporazostatnipochyliłasięnad
łóżeczkiemizaciągnęłatajemniczymzapachemszczęścia
ispokoju.Jejcóreczkaspaławpozycji„poddajęsię”
rączkidogóry,otwartedłonie,którychmiękkiewnętrze
prosiłosięopocałunekalbochociażdotyk.Dominika
powolizbliżyłapalecdojejskóry,akiedymusnęła,
poczuła,żewypełniatodziwneuczucie,które
przypominałomomentwjejwłasnymdzieciństwie,gdy
bardzonacośczekała,apotemtomarzeniesięspełniało.
Możedlatego,żedokońcaniewiedziała,czyudajejsię
zajśćwciążęiurodzićdziecko.
Opiekujsiętatą,dobrze?Jakwrócę,tosięzmienimy.
JejcóreczkaGabrysianawetprzezsenwyglądała,jakby