Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kawalerapoczterdziestce,zdawnoutraconąnadziejąnaożenek.
Robertbyłszczupłyiwysoki,aśredniwiekzdradzałyjedyniemocno
posiwiałewłosy.
–Ojej,atokto?–Wjednejchwilitematszansnaszychdrużyn
weuropejskichpucharachrozpłynąłsięniczymmarzeniareprezentacji
oawansiedoMistrzostwŚwiata.DopokojuweszłaAndżelika.Ubrała
siębardziejformalnieniżnawizytęwgabineciedyrektora.
Paradoksalniepodkreśliłototylkojejatrakcyjność.
–MójBoże,zakochałemsię–wycedziłAndrzejinatychmiast
przygładziłodstającynaduszamikosmykwłosów.–Cozałania.Idę
sięprzedstawić.
Robertnatychmiastruszyłjegośladem.Naiwniacy,pomyślałem.
Tałaniapożrewaszesmakiem,akościporozrzucakojotom.Zresztą
niechsięsamiprzekonają.
ChwilępóźniejnaszymoczomukazałasięLauraMech.Rozmowy
natychmiastucichły,wszyscywyraźniesięjejbali.Posturadyrektorki
budziłarespekt.Mechowabyłaogromnąkobietą,wysokąiszeroką.
Przypominaławkurzonąhipopotamicę.Ukrytepodrudągrzywkąoczy
strzelałymiażdżącymspojrzeniem.Ilemiałalat?Możepięćdziesiąt.
–Nietraćmyczasu–powiedziałasurowo,bezsłowaprzywitania.
Ciszaażbiłapouszach.
Radatrwałabliskopięćgodzin.Większąjejcześćzajęło
przyklepywanierozwiązańnarzuconychprzezLaurę.Nieliczni
zgłaszaliuwagidoplanu.Pozakończeniutejsmutnejpokazówki
wróciłemdoswojegonowegodomu.Gdyrozdzwoniłasiękomórka,
przekładałemwłaśnierzeczyztorbydoszafy.Spojrzałem
nawyświetlaczibezwiedniesyknąłem.Szykowałasięnieprzyjemna
rozmowa.
–Nonareszcie,miło,żewogóleodbierasz.–Wyrzutwgłosie
siostrybyłnieodłącznymtowarzyszemnaszychrozmów.–Masz
zamiarcałkowiciesięwyalienować?
Niespełniłemobietnicyiniezdałemraportuzmojegonowego
życia.Stądtepretensje.Mamasiędenerwowała,wiedziałemotym,ale