Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
koniecznośćbezustannegotłumaczeniasiędoprowadzałamnie
doobłędu.MatkazadzwoniłazeskargądoAni.Taktozazwyczaj
działało.
–Radaprzeciągnęłasiędowieczora–odparłem,starającsię
przybraćstanowczyton.–Zarazdoniejzadzwonię.
–Szkoda,żemuszęciotymprzypominać.Chybaprzyjedziesz
naweekend?
–Mamspororoboty–skłamałem.–Muszęsięprzygotować
dozajęć.Wpadnęwprzyszłymtygodniu.
–Fantastycznie.Terazmamnagłowiedwadomy.Braciszek
zwinąłmanatkiizwaliłwszystkonamnie.Pamiętasz,żemamdzieci
ipracę?
–Nieprzesadzaj.Traktujeszmatkęjakosobęniepełnosprawną.
Przecieżniejesttakźle,byniemogłaosiebiezadbać.
–Wieszco,czasemzastanawiamsię,gdzietymaszserce?Przyjej
zdrowiukosztujeszjądodatkowotylenerwów.Ijeszczerobiszłaskę,
żezadzwonisz?Najpierwtwójnieszczęsnyślub,potemwyjazd.Ona
masześćdziesiątosiemlatiprzeszłazawał.Liczysznaszybkipogrzeb
ipozbyciesięproblemu?
Boże,jakonamniewkurzała!Miałemochotętrzasnąćtelefonem
izakończyćrozmowę.Zrobiłbymto,gdybynieświadomość,iżmiała
trochęracji.Uciekałemodkłopotów,pozostawiajączmartwienia
innym.Odburknąłemparęstandardowychformułekirozłączyłemsię.
Chwilępóźniejzadzwoniłemdomamy.Początkowowydawałasię
obrażona,costanowiłoobowiązkowypunktrytuału,późniejsię
rozkręciłaiwkonsekwencjiuniknąłemcierpkichsłów.Uspokoiła
jązapewnemojaopowieśćosielskiejatmosferzeidokonanym
wspaniałymwyborze.Obiecałem,żewkrótcejąodwiedzę.
NaszczęściezasięgsiecikomórkowejwdomuZofii,ajaksiępóźniej
okazałowcałymSławinie,byłmizerny–abyrozmawiać,musiałem
staćprzyoknie–miałemwięcpretekst,bynierozgadywaćsięzbytnio.
Popołudniuwybrałemsięnazakupy.Chciałemzapełnić
przypadającemidwiepółkiwlodówce.Jedenznabytychwmałym