Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alektośmusidopilnować,żebytekostkidominaprzewracałysię
równo.Dźwigamsięzpodłogiilekkopochylamgłowę,żebyziemia
przestałasiękręcić.Nadumywalkąochlapujętwarzwodąipatrząc
wlustro,lekkoklepiępoliczki,żebyniewyglądaćjakKrólowa
ŻywychTrupów.Potymostatnim,najsilniejszymjakdotądataku
jestemkompletniewyczerpana,jakbymprzebiegłamaraton.Taki,
któregonigdyniewygram.
Szorstkimpapierowymręcznikiemwycieramstrużkikrwizszyi,
którąpodrapałamnaoczachcałejklasy.
ONIWSZYSCYMYŚLĄ,ŻEZWARIOWAŁAŚ.
Biorędoustkawałekgumydożucia,żebypozbyćsiękwaśnego
smaku,mocniejściągamkońskiogon,ignorującpulsowaniewgłębi
czaszkiiznużeniewkościach.
MAJĄRACJĘ.
Kiedywychodzę,chłopakwmałpichskarpetkachopierasięociąg
szafeknapustympozatymkorytarzu.Fanta-świro-stycznie.
–Wszystkookej?
–Świetnie.
Podbiegakilkakroków,żebyzrównaćsięzemną,ipatrzy
miwoczyspodopadającychmunatwarzgęstych,czarnych,wijących
sięlekkowłosów.
–Wyglądałaśtak,jakbyśmiaładostaćtamatakupaniki.
–Niemiewamatakówpaniki.
Miewamatakiumysłu.
Atakiciała.
Tesłowazatrzymujęjednakdlasiebie.Niemapotrzebypaplać
owątpliwościachcodoswoichzdrowychzmysłów,bokoledzyzklasy
zacznąimnienazywaćpsycholem.Ponadtocokolwieksięzemną
dzieje,toniesątylkoatakipaniki,botobyoznaczało,żewszystkojest