Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
WdwamiesiącepoNocyPodłogiwŁaziencedocieradomnie,
żewariujęiżepostępujetowalarmującymtempie.
Używamokreślenia„wariuję”,bopopadaniewobłędtoproces,
aniewydarzeniejednorazowe.
Trzask.
Amok.
Wybuch.
Szaleństwonierazigwałtowniejakpiorun.Toraczejstopniowy
przybór,niczympodnoszącasięfala,któregonawetniezauważamy,
dopókiniezaczynamyspazmatyczniełapaćpowietrza,nagleiboleśnie
świadomi,żetoniemywewłasnychmyślach.
Zastanawiamsięczasami,czytakwłaśnieczułasięAlice.Nie
miałamszansyjejzapytać,botatawywiózłwśrodkunocy
iulokowałwOśrodkuTerapeutycznymwFairview.Pewnie!Mogę
wysłaćdoniejjedenzdziesięciumilionówmaili,którezaczynampisać
ikasuję,mogęteżdoniejpojechać,cotydzień,wdniuodwiedzindla
krewnych,mogępojechaćztatąimłodsząsiostrąMargotale
tobudzimójstanowczysprzeciw.
Iniechodzioto,żeniechcęzobaczyćAlice.Zdecydowanienie
mamochotyzobaczyćjejtak,jakmusitamterazwyglądać,tam,gdzie
terazjestzewszystkimiinnymi„nastolatkamizproblemami”,
wmiejscu,które,jeśliwierzyćichstronieinternetowej,obiecuje
naprawićmojąstarsząsiostręzapomocąjazdykonnejoraztreningu
zaufanianagłównymtrawniku.
Więcdoprzyszłegomiesiąca,kiedyAlicewrócidodomu
zestacjonarnegoobozudlachorychpsychicznie,niebędęwiedziała,
czysuniemysamądrogądotegosamegopunktudocelowego.Wiem
jedno,żeja,LilyLarkin,wdojrzałymwiekulatszesnastu,tracęswój
cholernyrozum.