Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
milczącą,gdyżinaczejpanstajesięzbytwesołym.
Apanizarazwysuwapazurki,łapiętaśliczne,aleostreodrzekł
zgrymasem.
Oczympaństwotakpoufnierozprawiają?spytałzironiąhrabia
Trestka,skierowującnaStefciębinokle.
Waldemarodrzekłswobodnie:
Mówiliśmyoinnymsporcie.ProsiłemwłaśniepannęStefanię,aby
namzagrała.
Panigrywanacymbałkach?zapytałTrestkakpiącymtonem.
Nie,panie,niegrywamnacymbałkachodparłaStefciaztaką
samąintonacjągłosu.
Atoszkoda,botomaładnyton.
Waldemarściągnąłbrwi.Zakipiałownim.SpojrzałnaTrestkęzgóry
irzekłzodpowiednimakcentem:
Posądzałempanaolepszysmakiwiększąsubtelność…ucha.
Trestkazrozumiał.Zbladłzezłości.PannaRitauśmiechnęłasię
iwidzączakłopotaniehrabiego,rzekładoStefci:
PopieramprośbępanaWaldemara.Stanowczonampanicoś
zagra.Ja,niestety,niegrywam,leczpasjamilubięmuzykę.
Owszem,pani,aletrochępotem.
Tak,zbytjestgłośno,amuzykalubiciszę.
Bołatwiejwówczasodnajdujenerwyigrananichdodał
Waldemar.Kamerdynerzapaliłlampy.PannaRitastanęławoknie,
patrzącnawąski,świetlanozłotypasekwschodzącegoksiężyca.Natle
szarychbarwwieczornegoniebapiękniewyglądałaczarnawstęgalasu
ztymodłamkiemzłota,strojącymczubydrzew,jakbłyszczącyryngraf
napiersizakutegowciężkązbrojęrycerza.
PannaRitazachwycałasięgłośno.Stefciaiparęosóbjeszcze
podeszłodookna,Waldemar,wezwanyprzezLucię,poszedłdosali
jadalnej,gdyżpaniElzonowskachciałagowidzieć.