Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ
PIERWSZY
Dniało.Wstawałświt.Jasnasmuganawschodzierozszerzałasiędalej
idalej.Zróżowejwpadaławtonyblade,corazświetlistsze,prawie
przejrzyste,haftowanenatlezłotogłowiu.Powietrze,pełnesurowych
powiewównocnych,wchłaniałosłonecznesmugi,wilgociąmgły
opadającnadół,zkażdąchwiląbyłorzeźwiejsze,jakbrylantowe.
Zbudzoneptakidzwoniłyniezliczonąilościąświergotów.Drzewa,
otulonepuchamizielenimajowej,szemrałynapowitaniejutrzenki
przedniejstrażysłońca.PałacwSłodkowcachstałcichy,błyszcząc
wróżowychtopielachwschodubiałymimuramiścianijaskrawą
zielonościąstrzyżonychlip,którewieńcemstroiłyfasadę.Zaogrodem
iparkiemdźwięczałjużdzwonekgospodarski.Wciszyporankabrzmiał
donośnie,kołatał,roznoszącechopoizbachmieszkańfolwarcznych.
Ostrymgłosemzrywałczeladźzpościelidoroboty.
Mieszkańcówpałacudźwięktennieobudził.Pochwilijednak
nalewymskrzydleparterowymotworzonoweneckieokno.Świeży
oddechwiosnydmuchnąłnadelikatnezasłonyszyb,muskającpuszyste
sobolowozłotewłosyStefciRudeckiej,ciekawiewychylonejnaświat.
Byławbieliźnie,zwarkoczemtrochęroztarganym.Obudziłodgłos
dzwonkaikukułkiwołającejwparku.Dziewczynapodskoczyładookna.
Ranekzachwyciłją,powietrzeorzeźwiło,wciągałajewpiersi
zlubością.Widokkwiatów,pokrytychblaskiemrosy,świergotptaków
oczarowałją,rozmarzyłtrochę.
Pąsoweustauśmiechałysięmajowojakporanek,alewdużych
fiołkowychoczachpozostałsmutek,niezgodnyzmłodzieńcząpostacią
iwesołymgłosem,jakimzawołała:
Cudnyświat!Jużniezasnę,pójdędolasu!
Odbiegłaodoknaizaczęłasięubierać.Włosysplotławwarkocz
izwinęławciężkiwęzełztyługłowy;znaturyfalowałypuszysto,
osłaniającmiękkimizwojamidrobneuszyikątyładniezarysowanego
czoła.Narzuciłanasiebieskromnąsuknięzszaregobatystu,ozdabiając
sznuremróżowychkorali,błyszczącychjakdużeczereśnie.
Ubrana,zajrzaładosąsiedniegopokoju.Ciemnyodzapuszczonych
firanek,wyglądałjakbysamspał.Stefciaszepnęła:
Luciaśpismacznie.Samapójdę.
Napalcachprzeszłaparępokoibogatoigustownieurządzonych.