Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wmieście.Radosnekrzyki,biciewedzwonyiprocesjenieustawały
aninachwilę.Pożarogarnąłzarazcałąokolicę.Cożyło,chwytało
zakosy,pikiiłączyłosięzZaporożem.Tłumyniezmierneczerni
spływałydoobozuzewszystkichstrondoszłytakżeiradosne,
bopewnewieści,żeksiążęJeremiofiarowałwprawdziepomoc
hetmanom,alejeszczesięzniminiepołączył.
Chmielnickiodetchnął.
Ruszyłbezzwłokinaprzódiszedłjużwśródbuntu,rzeziiognia.
Świadczyłyotymzgliszczaitrupy.Szedłjaklawina,niszcząc
wszystkopodrodze.Krajprzednimpowstawał,zanimpustoszał.
Szedłjakmściciel,jaklegendowysmok.Krokijegowyciskałykrew,
oddechwzniecałpożary.
WCzerkasachzatrzymałsięzgłównymisiłami,wysławszy
naprzódTatarówpodTuhaj-bejemidzikiegoKrzywonosa,którzy
dognalihetmanówpodKorsuniemiuderzylinanichbezwahania.Ale
śmiałośćdrogomusielispłacić.Odparci,zdziesiątkowani,zbici
namiazgę,cofnęlisięwpopłochu.
Chmielnickizerwałsięiszedłimwpomoc.Podrodzedoszła
gowieść,żepanSieniawskiwkilkachorągwipołączyłsię
zhetmanami,którzyopuściliKorsuńiciągnądoBohusławia.Było
toprawdą.ChmielzająłKorsuńbezoporuipozostawiwszywnim
wozy,zapasyżywności,słowem,całytabor,komunikiempognałsię
zanimi.
Niepotrzebowałgonićdługo,gdyżnieuszlijeszczedaleko.Pod
KrutąBałkąprzedniejegostrażenatknęłysięnapolskitabor.
PanuSkrzetuskiemuniebyłodanymwidziećbitwy,gdyżwraz
ztaboremzostałwKorsuniu.Zacharumieściłgowrynku,wdomu
panaZabokrzyckiego,któregoczerńpoprzedniopowiesiłaipostawił
strażzniedobitkówmirhorodzkiegokurzenia,botłuszczaciągle
rabowaładomyimordowałakażdego,ktosięjejwydałLachem.Przez
wybiteoknawidziałpanSkrzetuskigromadypijanychchłopów,
krwawych,zpozawijanymirękawamiukoszul,włóczącychsię
oddomudodomu,odsklepudosklepuiprzeszukującychwszystkie
kąty,strychy,poddasza;odczasudoczasuwrzaskstraszliwy
oznajmiał,żeznalezionoszlachcica,Żyda,mężczyznę,kobietęlub
dziecię.Wyciąganoofiaręnarynekipastwionosięnadniąwsposób
najstraszliwszy.Tłuszczabiłasięzesobąoresztkiciał,obmazywała
sobiezrozkosząkrwiątwarzeipiersi,okręcałaszyjedymiącymi