Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
DzielnicadomkówjednorodzinnychwcentrumWarszawy
straciłaswójdawnyblask.Wille,którepowstawałyzaraz
powojnie,lataświetnościmiałyjużzasobą.Coś
dziwnegowyczuwałosięjednakwtejokolicy.Wszystkie
budynkiotoczonebyływysokimiogrodzeniami.Napłocie
każdegoznichmożnabyłoznaleźćinformację,która
firmaochroniarskapilnujedanegoobiektu.Zpodwórek
dobiegałyodgłosygłośnegoujadaniapsów.Niewidać
byłonigdziespacerowiczówanibawiącychsiędzieci.
Olafbeztruduodnalazłnumersiedemnaście.Był
toostatnidomnaulicy.Zaparkowałmercedesa,którego
najlepszelatarównieżminęłybezpowrotnie,dziękiczemu
idealniewpisywałsięwklimatotoczenia.Podszedł
dofurtkiiwcisnąłprzyciskdomofonu.Pochwiliprzez
trzeszczącygłośnikusłyszałchropowatygłosstarszego
mężczyzny.
Ktotam?Halo?Ktodzwoni?Padłozgłośnika.
Kurierzprzesyłkądopanaodpowiedział.
Alejaniczegoniezamawiałem.Tomusibyćjakaś
pomyłka.
PanMieczysławWybraniec?Tojestnumer
siedemnaście,tak?Takijestnabramie.
Tak.Zgadzasięodparłchropowatygłos.Ale
janiczegoniezamawiałem.
Wiepan,jaktoterazjest.Niczegoczłowieknie
zamawia,aitakcośprzysyłają.Proszęotworzyć.
Tobezpłatnaprzesyłka.