Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przybyleokazjiobejmującdziewczynę.WtakichchwilachMadie
wyglądała,jakbypragnęłamiećlaserywoczach.
Terazrozmawiamywszóstkęprzeddomem,palącpapierosy,
aMadiejakojedynasięnieodzywa.Stoizminąbezwyrazu,ale
zdążyłemjużsięnauczyćodróżniaćjejprawdziwązblazowanąminę
odpozowanej.Tymrazemtylkoudajeobojętność.Wracamydodomu,
gdysłyszęzasobąjejgłos:
–Neison.
Udaję,żeniesłyszę.
–Neison!–podnosigłos.
Odwracamsiękuniejipytającounoszębrew.Patrzynamnie,nie
kryjącgniewu.Widzę,żewgłowiekotłująjejsiępytania.
–Jesteśwkurwiony?
–Nie.–Udajęzdziwionego.
–Przezcaływieczórmniezlewasz.
–Aniepowinienem?
Mojesłowazbijająjązpantałykuiniewie,coodpowiedzieć.Jej
zmieszanieniedajemisatysfakcji,atymbardziejniepoprawia
mihumoru.
–Naglepotrzebnacimojaobecność?–pytam,obserwując
jązmrużonymioczami.
Znowunieodpowiada,jedynienamniepatrzy.Postanawiam
wygarnąćjejniecowięcej.
–Tylkodoczego?Jakchceszsiępieprzyć,toprzyjedźdomnie
wnocy,alenieudawaj,żełączynascoświęcejniżseks.
Madiemarszczyczoło,lecznadalmilczy.Kręcęgłowąicofamsię.
–Niebędęciędosiebieprzekonywałnasiłę.
Odwracamsięiruszamdodomu.Kiedyjestemprzydrzwiach,
dziewczynamówi:
–Jużsiępoddajesz?