Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przechylamgłowęwjejstronę,jednaksięnieodwracam.
–Nie,aleniezamierzambrnąćwrelację,któraistniejetylkodla
jednejstrony.
Zostawiamjąiwchodzędodomu,wgłębiduszylicząc,żeMadie
weźmiesobietesłowadoserca.Zapewnewielufacetównamoim
miejscujużdawnobyodpuściło.Teżpowinienemtozrobić,alechyba
jestemmasochistąalbopoprostuzamałorazyjeszczemnieodrzuciła.
–Jax,nonareszcie!Czekaliśmynaciebie!–PanEmanuel
przywołujemnieręką,wskazującpustekrzesłooboksiebie.Kartyjuż
zostałyrozdane.
Pomimochujowegonastrojuuśmiechamsiędostaruszków.
Przynajmniejoniciesząsięnamójwidok.Pochwilisłyszę,żeMadie
teżwróciładosalonu.Skupiamsięnakartach,kiedyprzechodzi
zamoimiplecami.
–Gdziejestmojekrzesło?–pyta.
Starszepanienajwyraźniejmającośnasumieniu,bochichoczą.
Kątemokawidzę,jakbabciaNancynaglewykonujedziwnyruch,
azarazpotymMadiewydajesapnięcie.Dziewczynapotykasię,traci
równowagę,lecidotyłuiwpadamiprostonakolana.Odrazu
jąprzytrzymuję.
–Tutaj!–ŚmiejesięNancy.
Chichotystająsięgłośniejsze,aspiętaMadiepatrzynawszystkich
wielkimioczami,aleniewyrywasięinieucieka.Zaskakujemnietym.
Trzymamjednąrękęnajejudzie,adrugąobejmujęjąwpasie.
PanEmanuelstukaMadiekartamiwplecy,poczymwskazuje
namnie.
–Pilnujgo,booszukuje!
Zapomniałemogrzeiotym,żecałyczastrzymamkartywdłoni.
PodnoszęobieręceiprzestajęobejmowaćMadie–dajęjejmożliwość
odejścia.Dziewczynasięrozgląda,obserwujereakcjezebranych,