Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedtem,przewinąłsiękołoWielczaninowa,aletym
razemjużnieobserwującgoiniedającdozrozumienia,
żegopoznajeleczprzeciwnie,spuściwszyoczykuziemi
ipozornieniepragnącwcale,abygospostrzeżono.
Wiel​cza​ni​nowobej​rzałsięikrzyk​nąłnacałegar​dło:
Ej,paniezkrepąnakapeluszu!Terazminieujdziesz!
Pro​szęsięza​trzy​mać:kimpanjest?
Pytanie(iokrzyk)byłybezsensowne.AleWielczaninow
zrozumiałtodopieropotem.Najegookrzykpanzkrepą
obejrzałsię,przystanąłnachwilkę,zmieszałsię,
uśmiechnął,jakgdybychciałprzemówić,zrobiłjakiśruch
przezchwilętrwałwstraszliwymniezdecydowaniu,
poczymnagleodwróciłsięipobiegłpędemprzedsiebie,
nieoglądającsię.Wielczaninowpatrzyłnauciekającego
znaj​wyż​szymzdu​mie​niem.
„Cóżto?pomyślał.Amożetowcalenieonmnie,
leczjajegoprze​śla​duję?”
Poobiedziezarazpojechałnadaczędoradcy.Nie
zastałgowdomu;powiedzianomu,że„panniewrócił
odranaiżeniewiadomo,czywróciprzedtrzeciąlub
czwartąwnocy,bozostałwmieścienaimieninach”.Było
totak„przykre”,żeWielczaninowwpierwszejzłości
postanowiłudaćsięnateimieniny,itaknawetzrobił;ale
podrodzezrozumiał,żeposuwasięzadaleko,wysiadł
zdorożkiiposzedłpieszowstronęTeatruWielkiego,
dosiebie.Czułpotrzebęruchu.Abyuspokoićwzburzone
nerwy,trzebasiębyłozawszelkącenęwnocydobrze
wyspać,niezważającnabezsenność;ażebyzasnąć,
trzebabyłoconajmniejzmęczyćsię.Wtensposób
przywlókłsiędodomuokołowpółdojedenastej,
ponieważdrogabyładośćdalekatoteżzmęczyłsię
po​rząd​nie.
Mieszkaniektórewynająłjeszczewmarcuinaktóre
narzekałisarkał,tłumaczącsięsamprzedsobą,