Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
Wdrodzenabadaniapomyślałam,żejużczas.Godzina
wczesna,dopierocootworzyli,klientówprawiebrak,
będzieswobodnie,popatrzęsobienawózki.Wwejściu
minęłamsięzmężczyzną.Rosły,masywny,odblaskowa
kurtka,nanogachlegginsy,adidasy,nagłowiekask,
nakarkujakaśpięćdziesiątka.Prowadziłrower,przeszedł,
odwróciłsię,zawołał,zupełniejakbymupuściłaportfel
albomniejakbyskądśznał.
–Przepraszam!
–Słucham?
–Jataktylko.Mogęcośpowiedzieć?
Przytaknęłam,wykonującstosownyruchgłową.
–Naotyłośćnajlepszajestskórkaodcytryny!
–zaśpiewał.
Brakowałojedyniepodkładu.Wydawałsięzsiebie
zadowolony.Ztegoswojegowystępu.Kawalarzjeden,
tupeciarz.Tylkoprzyklasnąć.Przeszłomitonawetprzez
głowę,alekrewbyłaszybsza,uderzającmniefalągorąca.
Bydlę–pomyślałam,dotkniętadożywego.Hormony,
totylkohormony.Oddychaj.Oddychaj.Oddychaj.Jeden,
dwa,trzy,cztery,pięć,topewniemiałbyćżart.Zdomu,
zpiwnicydopierocoztymroweremwyszedł,tużprzed
wyjścieminternetyprzeglądając,zakładki,serwisyotym,
żekryzys,żewiekuśredniego.Jakpoprawićtrawienie,
zrzucićbrzuszek,znaleźćmiłość,zażegnaćhemoroidy,
wygraćżycie,czerpaćsatysfakcjęgarściami.Napewno
sięzemnienieśmiał.Nieśmiałby.Niezciężarnej,
cozabydlę,cozabydlę,kurwajegomać.
–Proszępana–wycedziłam,niebezwysiłku,łapiącsię
brzuchajakbrzytwy.–Ja...ja...–cośwemnietak
cholerniedrżało–...jestemwpiątymmiesiącuciąży!
Pobladłjakby.Twarzmusięzapadła,ramiona
zaokrągliły,uniosły,kolanaugięły,rowersięzachwiał,
ziemiazadrżała.
–Najmocniejprzepraszam!–wymamrotał.