Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieuczciwawymówka.
Pamiętamzapachwczesnegolata.Zaduchpierwszych
upałów,kwiatóworazpylącychtraw.Wtymokresie
zawszełzawiąmioczyikicham.Lekiconajwyżej
doprowadzająmniedostanuużywalności,lecznie
sąwstaniezwalczyćalergii.Mimotouwielbiamtęporę
roku.
Wdłonitrzymamczerwone,mieniącesięopakowanie
zdwunastomabiałymipluszowymimisiami.Sąnieco
większeodpaczkipapierosów,majączarnejakwęgle
oczyiokrągłegłówki.Wyglądająpociesznie.
Wporównaniuzwiększościązabawekprzypominających
postacie,którezdeformowałoapokaliptyczne
promieniowaniejądrowe,misiesąnaprawdęprzyjemne.
Bioręjeniemalbezzastanowienia,hurtowo.Dwanaście
wkońcutowięcejniżjeden.Porozstawiamjepocałym
domu,awcześniejpocałymszpitalu.Właśnieztaką
myśląprzekraczamprógoddziałupołożniczego.
Tujużniepachnietakładniejaknadworze.Ostreśrodki
czystości,jakiśdelikatnyodświeżaczpowietrza
osztucznymaromacie,zapachroznoszonegoniedawno
obiadu.Tękompozycjęnutszpitalnychperfum
zapamiętałemnazawsze.
Twarzpielęgniarki,którastanęłaminadrodze,
mógłbymprzerysowaćjakzkalki.Pociągła,omocnych
kościachpoliczkowychiszpiczastymnosiezlekkim
garbempośrodku.Dużeniebieskieoczy,zebranewkoński
ogonmysiewłosy.Fluidrozprowadzonypotwarzytak,
żeszyjaodcinałasięodniejniezdrowąbladością.
Zupełniejakskórakurczaka,któryprzeleżałzbytdługo
wladziechłodniczej.
–Proszę…–Głosniecozdezorientowany,niski,ściśnięty
wgardle.–Niechpanzaczeka.
Tesłowadziałająjakpłachtanabyka.Uśmiechamsię,
chcębiec.
–Tojuż?