Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Spieprzajstąd!
Boco?Pobijeszmnie?MożepoczekamytoiAdamczewskisię
zjawi,spieszącnapomocswojejkobiecie.Ilufacetówmiałaś?Szmata
zciebie!rzuciłwmojąstronę.Zwykłaściera!
Jacekbezchwilinamysłuwymierzyłmuciosprostowszczękę,
czegoJusufchybasięniespodziewał.Zatoczyłsiędotyłuiuderzył
plecamiwfutrynę.
Jusuf!Podbiegłamdoniego,przerażonamyślą,żemogłoby
musięcośstać.Wkońcuniedawnobyłpoważnieranny.
Niemaszprawawymawiaćmojegoimienia!krzyknął,prostując
sięiodpychającmnieztakąsiłą,żepoleciałamdotyłu,naścianę.
Jeślitodzieckofaktyczniejestmoje…Niepowinnodorastaćpod
okiemtakiejmatkijakty!Gdysięurodzi,odbioręcijeinigdy,
przenigdyniepozwolę,abyśmiałaznimcokolwiekdoczynienia!
Poczułamprzejmującybólwdolebrzucha.Zrobiłomisięsłabo.
Ztrudemzdołałamzłapaćoddech.Światzawirował,wciągającmnie
wszaleńczywir.Zachwiałamsię,zgięłamwpółiosunęłam,wprost
wbezkresnągłębię.
TobyłkoniecmojegozwiązkuzJusufem.Definitywny.Jużnicnie
mogłogouratować.Nawetdziecko.
Przedoczamiciąglejakżywąmamchwilę,gdyocknęłamsię
wszpitalu.Przezrurkępodłączonądomojejlewejdłoniwolno
skapywałakroplówka.Lekarzdługotłumaczyłmi,cosięstało,lecz
miałamwrażenie,jakbymówiłwjakimśzupełnieobcymjęzyku
iozupełnieobcejosobie.Wtamtejchwilipotrafiłamtylkopłakać.
Gdylekarzopuściłsalę,natychmiastznalazłsięprzymnieJacek.
Odrazuzacząłzapewniać,żewszystkojakośsięułożyijeszczebędzie
dobrze.Wiedziałamjednak,żeniebędzie.
PochwilizkorytarzawszedłJusuf.Ciągleubranywślubnyfrak
irozpiętąpodszyjąkoszulę,ztwarząwykrzywionąwściekłością.
Atytuczego?!warknąłJacek.Dałbyśjużspokój.Wszystko
przezciebie!Nikapotrzebujeterazdużospokoju.Poprostuidźstąd!
Pójdę,alenajpierwchcęsiędowiedzieć,cozmoimdzieckiem.
Mamdotegoprawo,jednaklekarzeupierająsię,żeniemogą
miprzekazaćżadnychinformacji.
Nocóż,wkońcujesteśdlaNikiobcymczłowiekiemniebez
cieniasatysfakcjizauważyłJacek.
Tomożebyćmojedziecko!Mamdoniegoprawo!krzyknął.
Utkwiłamwzrokwobdrapanejścianie.Łzyspływały
mipopoliczkachnieprzerwanymstrumieniem,staczającsię