Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Regularniecomiesiączapowiadał,żezamykabar,boten
nieprzynosiżadnychdochodów,przezcodoniego
dopłaca.Oczywiścienigdyniespełniałswoichgróźb.
Tajemnicąpoliszynelabyło,żeKulawyBocianjest
oczkiemwgłowieBolesława.–AAlicjamusisprzedać
wieletorebek!–tłumaczyłazaaferowanaBrenda.
BocianprzeniósłspojrzenieniebieskichoczunaAlicję
iskinąłzesmutkiemgłową.
–Przykromi.Chętniebymjednąkupił,alenienoszę
torebek.
–Możeszkupićdlażony–podsunęłausłużnie
pracownica.
–Dlaktórej?–Mężczyznasplótłgruberamionanad
wydatnymbrzuchemiobrzuciłBrendękpiącym
spojrzeniem.–Złotko.Mamczterybyłeżony.Nadodatek
sąpsiapsiółeczkami.Jeślijednejznichkupię
tęsuperdizajnerskątorebeczkę,trzypozostałedowiedzą
sięotymwtrzysekundyigdywrócędodomu,znajdę
nawycieraczcepsiąkupę!Zapakowanąwcelofan,
opatrzonąkarteczkąznapisem:smacznego!
–Mogąnosićnazmianę.Tydzieńjedna,potem…
–deliberowałaBrenda.
Alicjaweszłajejwsłowo:
–Dziękuję,nietrzeba.Jakośsobieporadzę.
–UśmiechnęłasiędoBocianaprzyjaźnie.Bardzolubiła
szefaBrendy.Niekręciłnosem,gdyprzesiadywała
godzinamiwKulawymBocianieinigdyniepozwalałjej
płacićzakawę.Pozatymczęstodopytywał,cosłychać,
jaksięmainadczympracuje.Wjegowzrokuwidziała,
żenaprawdęgointeresuje,cousłyszy.–Napewno
wkrótceznajdęjakiegośodbiorcę,awtedymójmały
start-upzłapiewiatrwżagle!