Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozpłynęłasięwpowietrzu.
Przystanęłamwięcwmiejscuizaczęłamprzeglądać
innetytuły.
Wyspabłękitnychdelfinów
,
Loteria
,
Nasze
miasto
.Wyciągałamiodkładałamnamiejscekolejne
książki,kiedypoczułam,żektośobejmujemniewpasie.
Momentalniewyprostowałamplecyizaczęłamsię
szamotać.
Dopierogdypochwiliudałomisięodwrócićtwarzą
donapastnika,odetchnęłamzezłością.
Pojebałocię?wycedziłamprzezzęby,patrzącprosto
woczyCamerona.
Jegorozbawionekarmelowetęczówkiwpatrywałysię
wemniezuwagą,aniesfornieułożoneblondwłosy
wywijaływkażdąmożliwąstronę.Zrobiłamkrokwtył
idotknęłamplecamiregału.Byłampewna,żeodpuści,
alewtedyCameronoparłdłońtużprzymojejtwarzy
inachyliłsięwtakisposób,żenaszeustadzieliły
zaledwiemilimetry.
Zwykłe„cześć”bywystarczyłomruknąłniskim
tonem.Czegoszukasz?
Acociętoobchodzi?zapytałam,wykrzywiającusta,
kiedypalcejegodrugiejrękidotknęłykawałkanagiej,
odsłoniętejprzezspódniczkęskórynamoimudzie.
Czegotyodemniechcesz,Cameron?
Szukałemciępozajęciach,alekoleśznaszejgrupy
powiedział,żezwiałaśdobibliotekiodparł,anasze
twarzenadalbyłyniebezpieczniebliskosiebie.Chciałem
zapytać,corobiszdzisiajwieczorem,bojeślinic,
tozabieramciędokina.
CameronWrightbyłtymchłopakiem,któryniezmiennie
odponadrokustarałsięomojąuwagę.Początkowonie
przeszkadzałomitojakośbardzoiprzezkrótkiczasnawet
sięspotykaliśmy.Jednakimbardziejnachalnysięstawał,
tymwiększegodystansudoniegonabierałam.
Coprawdaniemogłamodmówićmuuroku,
boniewątpliwiegomiał.Potrafiłteżzachowywaćsię
normalnie,alepopierwsze,całkowicieodbiegał
odmojegotypu,apodrugie,nieszukałammiłości.Nie
miałamnaniączasuinawetjeżeliterazweszłabym