Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Vivien
Mójwieczórupływanarelaksowaniusięwwannie
irefleksjachnatematdzisiejszychwydarzeń.Chybanic
złegosięniestało.Więcdlaczegosięstresuję?Jedyne,
comożemipomóc,tociepłakąpiel.Mamnadzieję,
żewszyscyzapomnąotym,żetrzymałamzarękęArona
McLaina.Niestetytokapitandrużynysportowej,więcnie
dość,żejestpostrachemwszkole,tojeszczecała
drużynagosłucha.Bandanapakowanychmięśniaków,
którzyzamiastmózgumająwodę.To,żetraktują
dziewczynyjakzabawkinajednąnoc,nieznaczy,
żemusząsiętymszczycić.Wszyscyotymwiedzą,
adziewczynyzcałejszkołyitakdonichlgną.Nie
rozumiem.Fakt,przystojni,aletoniepowód,żeby
tracićwłasnągodność.Jawkażdymrazieniezamierzam.
Jedyne,comipozostało,tounikaćtegotowarzystwa,aby
przetrwaćtenrok.
Wychodzęzwanny,bowodajestjużlekkochłodnawa.
Mójtelefonwibruje,sprawdzam,ktodomnienapisał.
ToClaire.
Będęzadziesięćminut.
Aha.Wtakimrazieidęsięogarnąć.Przebieramsię
wwygodnydresik,awłosyspinamwkok.Dotegozwykła
czarnabokserkaijestemgotowa,abyprzeleżećjeszcze
półdniawłóżkuinajeśćsięsłodyczy.Niemijanawetpięć
minut,arozlegasiędzwonekdodrzwi.Pochwilisłyszę