Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Takajedna.
Niezła,pierwszyrazwidzę,żebyśprzyprowadzałkogoś
dodomu.
Samsięsobiedziwię.
Namiejscujesteśmywniespełnadwadzieściaminut.
Mieszkamnaobrzeżachmiasta,więczwykletrwa
totrochędłużej.Możeuściślijmy,Matjechałprawiesto
osiemdziesiątnagodzinę.
Dzięki,stary,wejdziesz?pytamzgrzeczności,
bowiem,żenajpewniejodmówi.Matjestcichociemnym
typem,pozatymnieukrywam,żechciałbymzająćsię
Vivien.
Nie,mamjeszczeparęrzeczydozałatwienia.
Weźmieszksiężniczkęsamczymożemamcipomóc?
mówi,szczerzączęby.
Ta,chciałbyś,jestmoja,zapamiętajsobie.
Wysiadam,poczymotwieramtylnedrzwi.
Vivienanidrgnie.
OnanaprawdęmamocnysenmówiMat.
No.
Zarzucamjejplecaknaramięibioręnaręce.
Pierwszyrazmogęjejdotknąćbezjejpozwolenia.Czuję
przyjemnyprzepływwcałymciele.Otwierampilotem
bramę.Dofurtkimusiałbymwpisywaćkod,atakmogę
poprostunacisnąćjedenguzik.
Głównedrzwidodomujakzawszeotwarte,więc
pocichu,żebyjejnieobudzić,zostawiamjejplecak
iwchodzęnagórędoswojegopokoju.Delikatnie
opuszczamjejciałonamojepodwójnełóżko
iprzykrywamkołdrą.Zastanawiamsię,czybyjejnie
rozebrać,alenatochybajeszczezawcześnie.
Uśmiechamsięnamyśl.Rodzicejakzwyklebędą
pracowaćwnocy,więcpewnieniebędąmielinic
przeciwko.
Ocholera!Samochód.Naśmierćzapomniałem.Przez
całyczasmojącałąuwagęzajmowałatylkoVivien.
Chciałemdaćzawygraną,żebytylkozemnąpojechała.
Muszętamwrócićiwezwaćpomocdrogową,sam