Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
decyzję–usłyszałamwodpowiedzi.
-Toznaczy?
-Chcemypomócdzieciom.
-Dzieciom?–zdziwieniuwgłosietowarzyszyłszum
elektrycznegoczajnika.Nieusłyszałam,jakgowłączyła.
-Notak.Jakjużadoptowaćtokilkoro,żebynieczułysię
samotne.
-Samotne?–ledwiesłyszałamsłowa,czajnik
produkowałcorazwięcejhałasu.–Maszprzecieżswoją
czwórkę,Zuza?
-No,alewszyscysąjużdorośli.Jakwezmęmałego
chłopca,albodziewczynkę,toniebędzieimraźnobez
towarzystwakogoświchwieku.
-Cotygadasz?Chłopiecalbodziewczynkazdomu
dzieckabędąszczęśliwi,żemająwreszciemamęitatę,
żemajączwórkęstarszegorodzeństwa,żemająrodzinę,
dom,mająsiędokogoprzytulić…
-Zobaczymy,wweekendjedziemydodomudziecka.
Zobaczymy.
Nagleustałhałas.Spikerkawtelewizorzeledwie
słyszalniezapowiadałapogodę.Miałbyćmróz.Mróz.
Szelestucichł.Rozmowyteż.Drobnekroczkidałosię
słyszećnalinoleum.Tymwkratę.Pielęgniarkaposzła
nawieczornyobchód.Zachwilęzjawisiępewnie
pometalowątacę,naktórejbędziegłośnostawiać
buteleczkialbokieliszkizlekarstwem.Strzykawki,
kroplówki.Zuzanna.Takmiałanaimięta,któranosiła
mokasyny.Zuzannazostaławdyżurce.Usłyszałam,jak
jakiśmałystrumieńwlewasięwszklanenaczynie
ogrubychściankach.Zalałaherbatę.Pewniezachwilę
dobiegniemniearomatmalin.Zazwyczajpiłamalinową.