Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wieczorynajgorsze.Zdrugiejjednakstrony
wprowadzająwemniejakiśspokój.Dziwnietobrzmi.
Spokójwmojejsytuacji.Zespalamsięzmrokiemitrwam
wbezruchu.Pozwalamitonapoznanieinnegożycia.
Życia,którerozpoczynasięcodzieńpodwudziestejitrwa
wkońcuwpadnęwsidłaMorfeusza.Życienieznane,
dziwne,niespokojne,inne.Zauchylonymidrzwiami,które
nigdyniezamykanedokońca,nawetnanoc.Życie
wcienkiejpoświaciebladegoświatłazkorytarza.
Najpierwsłyszęciszę.Ciszę,wktórąwkradasięsyk
jarzeniówki.Głuchekrokinakorytarzupowolisię
uspokajają.Corazrzadziejsłychaćtupot.Pojedyncze
skrzypnięciadrzwi.Trzaskifotelawdyżurcepielęgniarek.
Zdumiewające,ileczłowiekpotrafiodróżnićdźwięków,
naktóre,prowadzącnormalnytrybżycia,niezwraca
najmniejszejuwagi.Łyżkaspadniezestołu,trzaśnie
ołóweknapół,metalowyguzikotrzesięoaluminium
zlewu,pustaszklanka,niecosilniejszymruchemręki,
zostaniepostawionanakuchennyblat,wtyczka
wyciągniętazkontaktulądujenadrewnianychpanelach.
Kran.Cieknącawoda.Kap,kap.Kap,kap.Powolnekap
wmychmyślachnaglezmieniasięwpowtarzanewraz
zupadkiemkroplidozlewustonowane„łap”.Łap,łap.
Łap,łap.Łapięoddech,zkażdąchwilą,staramsię
gołapać,aleniewychodzi.Jeszczenierozumiem,jak
tosięstało,coczuję.Nierozumiemtego,cowidzę,
zresztąwydajęmisię,żeniewidzęzupełnienic.Słyszę
kap,łap…kap,łap.Zaczynamłapaćkażdydochodzący
dźwięk.Skrzypnięciedrzwi,głuchestuknięciemetalowej
klamkiościanę.Nawetniewiem,czyjesttościanajak
wkażdymszpitalnymkorytarzu,bladozielonadopołowy,
wyżejbiałazobsypującymsiętynkiem.Amożecała
zszarzałazbiegiemczasu.Niewiem.Wyobrażamsobie,
żetynksięosypujewkącikach,żenapodłodzestare
linoleumwkratęprzywołujewpamięcistare
komunistyczneszpitale.Chcęuderzyćpięścią
wmetalowystelaższpitalnegołóżka.Chcętego