Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wszystkosięrozpadło,gdyposzłanastudia.Zmieniła
towarzystwoiniechciałanasznaćwyjaśniazdelikatną
nutągoryczywgłosie.Patrzynamnieznacząco.Tyteż
sięodcięłaś.
Notak.Trudnosięztymniezgodzić.Wrazzkońcem
przyjaźnimojejichłopakówdarowałamsobiekontakty
zewszystkimiinnymikolegamiikoleżankamizklasy.
Porwałamniedorosłość.
Wika,minęłotylelat…mówiciszejimniej
natarczywieniżwcześniej.Będziefajnie,zobaczysz.
Posiedzimy,pogadamy,każdypowiecośosobie.Nawet
jeślinadalchowaszdokogośurazę,toniewartoprzez
torezygnowaćzfajnejszansynarozerwaniesię.
Cośwjejsłowachsprawia,żenamomentwstrzymuję
oddech,anastępniepowoligowypuszczam,jakby
zramionspadałmiogromnyciężar,ajegomiejscezajęła
ulga.To,copowiedziała,jestdlamnieważne.Nawiązała
oczywiściedoOskaraiSebastiana,leczzrobiłatonatyle
subtelnie,żenieczujęsiętymzniesmaczona.
Zastanowięsięidamciznaćodpowiadamiposyłam
jejlekkiuśmiech.
Wydajesiętymusatysfakcjonowana.Przezkolejny
kwadransrozmawiamytylkoomojejkwiaciarni,poczym
przychodziklient,więcKarinażegnasięzemną,ana
odchodnewoła,żebędzieczekaćnamojąwiadomość.
Skupiamsięnapracy,leczjejsłowaprzezcałyczas
mamgdzieśztyługłowy.
Patrzęwekrantelefonu.Jestwieczór,ajawreszciemam
chwilę,byprzejrzećmediaspołecznościowe,bozaścianą
wnajlepszebawiąsięFelicjazWojtkiem.Słyszęich
śmiechy,piskinaszejcórkiiwymianęzdań,jakbyjedno
znichbyłokupującym,adrugiesprzedawcąwmarkecie.