Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Radośćmamyisiostrynawieśćotym,żezamierzam
pójśćnabal,mieszasięwnichzesmutkiem,kiedy
mówię,żerobiętogłówniezpowoduumierającegoJana
Krzyżańskiego.Obiepamiętająmojegoenergicznego,
aprzytymniezwykleempatycznegowychowawcę,który
wykonywałswójzawódzprawdziwąpasjąipowołaniem.
Felicjapewnegowieczorupatrzynamnie
zzaciekawieniem,gdykładęsięobokniej,byzapadła
wspokojnysen.
Mamo,idziesznabal?pyta.
Taniewinnaciekawośćporazkolejnyuświadamiami,
żenawetwtedy,gdymojedzieckopozorniezajętejest
zabawą,totaknaprawdęjejsłuchwyczulonyjestnato,
oczymrozmawiajądorośli.Dziśmusiaławyłapaćten
tematzrozmowymiędzymnąamamąisiostrą.
Tak,kochanie.Zakilkatygodni.
Jateżchcęiść!oznajmiaenergicznieipatrzy
namnieszerokootwartymioczami,którewydająsięzbyt
ożywionejaknaporę,wktórejchodzijużspać.
Myślę,żeniebawiłabyśsięzbytdobrze