Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mężczyznąprzezsalę.Ten,obracającsię,wymachując
łapamiipotykającsię,wywróciłstółigruchnąłłbem
olistwęprzypodłogowąztakimhukiem,żeusłyszeli
gowDenver.Trzechsiedzącychtamgościwporę
poderwałosięzkrzeseł.Murzynrazjeszczewierzgnął
no​ga​miiza​marł.
Niektórzyzacząłdużyniepotrafiąwyczuć,kiedy
zgrywaćtwardzieli.Obróciłsiędomnie.Nonic.
Chodź​mycośskub​nąć.
Podeszliśmydobaru.Klienci,czytosamotni,czy
siedzącyparamibądźwetroje,zlewalisięzcieniami
irazemznimibezszelestniespływalinadółposchodach.
Drzwiniena​dą​ża​łyzdo​my​ka​niemsię.
Opar​li​śmysięola​dę.
Whiskysourzaordynowałduży.Mów,codla
cie​bie.
Whiskysourpowiedziałem.Idostaliśmywhisky
so​ur.
Olbrzymsączyłobojętnieswojegodrinkamałymi
łykami,przechylającostrożnieszklankęzgrubegoszkła
ipijącześcianki.Przypatrywałsięuważniebarmanowi,
chudemuzaniepokojonemuMurzynowiwbiałej
marynarce,którykuliłsiępodjegospojrzeniem,jakby
goktośkrzyw​dził.
Wiesz,gdziejestVel​ma?
Velma?Agdzietam!pisnąłbarman.Dawnomjej
tuniewi​dział,daw​no.
Dłu​gotupra​cu​jesz?
No…długo.Barmanodłożyłścierkęizmarszczył
czoło,liczącnapalcach.Będziezdziesięćmiesięcy,
bę​dziezrok.Bę​dzie…