Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zdecydujsię–powiedziałduży.
Barmanprzełknąłślinę,jabłkoAdamapodskoczyło
mujakgrdykaubezgłowegokurczaka.
–Długotanorajestczarna?–rzuciłopryskliwie
olbrzym.
–Żejak?
Gigantzacisnąłdłońnaszklance,któraniemalzniknęła
–jakbysięroztopiła.
–Jakieśpięćlat–wtrąciłemsię.–Tenfacetnie
mazielonegopojęciaobiałejdziewczynieimieniem
Velma.Nikttutajniemaoniejpojęcia.
Dużyspojrzałnamnie,jakbymdopierocowyklułsię
zjaja.Whiskysournajwyraźniejniepoprawiła
munastroju.
–Pytałcięktoś?
Uśmiechnąłemsię,starającsięwykrzesaćztego
szerokiprzyjaznyuśmiech.
–Toja,facet,zktórymtutajprzyszedłeś.Pamiętasz?
Odwzajemniłuśmiech,chłodnyibezwyrazu.
–Whiskysour–rzuciłdobarmana.–Iwytrząśnijpchły
zgaci.Ruchy.
Barmanuwijałsięjakwukropie,przewracającoczami.
Oparłemsięplecamiobarirozejrzałemposali.Była
terazpusta,nieliczącgościazaladą,olbrzymaimnie.
A,noibyłjeszczerozsmarowanynaścianiewykidajło.
Facetzacząłsiępowoliruszać,ociężale,zpełnymbólu
wysiłkiem.Lazłnaczworakachwzdłużlistwyjakmucha
zwyrwanymskrzydełkiem.Czołgałsięzastołami,
wyraźniezmęczony,naglepostarzały,wyzbytyzłudzeń.
Obserwowałemgo.Obróciłemsiędopiero,gdybarman
postawiłprzednamijeszczedwiewhiskysour.Olbrzym