Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
marynarkęzguzikamistylizowanyminapiłeczkigolfowe,
brązowąkoszulęorazżółtykrawat.Dotegoflanelowe
spodniezzakładkami,równieższare,ibutyzeskóry
aligatorazbiałymizdobieniaminaczubach.Zbrustaszy
wylewałasiękaskadąozdobnaposzetka,taksamo
jaskrawożółtajakkrawat.Zataśmękapeluszawetknął
kilkakolorowychpiór,zupełniezbędnych.Nawet
naCentralAvenue,gdzienieubieranosięzbytskromnie,
facetrzucałsięwoczyniczymtarantulanabiszkopcie.
Byłbladyiprzydałabymusiębrzytwa,lecztacyjak
onzawszewyglądająjakbypotrzebowaligolenia.Miał
kręconeczarnewłosyiciężkiebrwi,któreniemalstykały
sięzesobąnadkulfoniastymnosem.Zatouszymiał
stosunkowoniewielkiejaknamężczyznętejpostury,
ajegooczywydałymisięlśniące,zaszklone,
cowidywałosięczęstoprzyszarychtęczówkach.Dopóki
sięwkońcunieuśmiechnął,możnagobyłowziąć
zapomnik.
Ruszyłpowolichodnikiemdopodwójnychdrzwi
wahadłowych,zaktórymibyłyschodyprowadzące
napiętro.Otworzyłje,rzuciłcałejulicybeznamiętne
spojrzenieiprzestąpiłpróg.Gdybybyłdrobniejszy
iubranymniejkrzykliwie,mógłbympomyśleć,żeplanuje
napad,alenie–nieztakimkapeluszem,ztakąposturą,
wtakichciuchach.
Drzwiodchylonenazewnątrzsamoczynniesię
zamknęły,alejeszczesięniezatrzymały,ajużotworzyły
siępowtórnie.Cośprzeleciałoprzezchodnik
iwylądowałomiędzyzaparkowanymisamochodami,
prostowrynsztoku.Upadłonakolana,podpierającsię
rękamiiwydajączsiebieprzenikliwypisk,niczym