Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Vel​ma.
Znowuwyciągnąłrękę,byzłapaćmniezaramię.
Próbowałemzrobićunik,alebyłzwinnyjakkot.
Po​now​niezgniótłmo​jemię​śnieże​la​zny​mipa​lu​cha​mi.
AnopowiedziałmałaVelma.Odośmiulatjejnie
wi​dzia​łem.Mó​wisz,żetomiej​sców​kadlaczar​nych?
Wy​chry​pia​łem,żetak.
Uniósłmnie,alesięwyrwałemispróbowałem
odepchnąćgołokciem.Niemiałemprzysobiebroni,gdyż
uznałem,żeposzukiwaniaDimitriosaAleidisajejnie
wymagają,zresztąitaknaniewielebymisięteraz
zda​ła.Ol​brzympew​niebymiza​brałipo​żarł.
Wejdźnagóręisamsięprzekonajpowiedziałem,
próbującniezdradzićsięzbólem.Rozluźniłuściskirzucił
mipeł​nesmut​kuspoj​rze​niesza​rychoczu.
Mamdobryhumoroświadczył.Niechciałbym,
żebyktośmigozepsuł.Możechodźmytamrazem,
wy​pi​je​mypa​ręko​le​jek.
Nieobsłużąnas.Mówiłemci,toknajpadla
ko​lo​ro​wych.
NiewidziałemVelmyodośmiulatzadudniłtym
swoimsmutnymgłosem.Osiemlatminęłoodnaszego
pożegnania.Niepisałaodsześciu.Aleprzecieżmusiała
miećjakiśpowód.Pracowałatu,słodziutka.Chodźmy
ra​zemnagó​rę,co?
Dobrawysyczałem.Pójdęztobą.Tylkomniejuż
niepodnoś.Sampójdę.Nicminiedolegaijestem
do​ro​sły.Na​wetdoła​zien​kisamcho​dzę.Inarę​ceteżmnie
niebierz.
MałaVelmakiedyśtupracowałapowiedział
delikatnie.Wcalemnieniesłuchał.Wspięliśmysię