Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przypartydomuruszczur.Podniosłosiępowoli,chwyciło
kapelusziwycofałosięzpowrotemnachodnik.
Byłtochudymłodzieniecowąskichbarkach,
brązowawejskórzeistarannieprzylizanychczarnych
włosach,ubranywliliowygarniturzgoździkiem
wbutonierce.Rzęziłchwilęprzezotwarteusta,aludzie
patrzylinaniegoniepewnie.Wreszciechłopak
przekrzywiłzadziorniekapelusz,przylgnąłdościany
iodszedłpocichuulicą,stawiającplatfusowatekroki.
Cisza.Samochodyruszyły.Podszedłemdopodwójnych
drzwiistanąłemprzednimi.Jużsięnieruszały.
Aponieważniebyłatomojasprawa,popchnąłem
jeizajrzałemdośrodka.
Łapskotakduże,żemógłbymsięwnimrozsiąść,
wystrzeliłozpółmroku,chwyciłomniezaramięiniemal
zgniotłojenamiazgę.Ktośprzeciągnąłmnieprzezpróg
ibeztruduuniósł.Olbrzymiatwarzspojrzałanamnie
iprzemówiłacichogłębokim,aledelikatnymgłosem:
–Smoluchytutaj?Wytłumaczmito,kolego.
Byłociemnoicicho.Zgórydochodziłydomnie
dźwiękizdradzająceczyjąśobecność,lecznaschodach
byliśmysami.Gigantpopatrzyłnamniezpowagą,nie
przestajączgniataćmojegoramieniapotężnąłapą.
–Brudas–stwierdził.–Poprostugowyrzuciłem.
Widziałeś,jakgowywaliłem?
Puściłmnie.Kośćniewydawałasięzłamana,aleramię
mizdrętwiało.
–Takilokal–powiedziałem,rozcierającmięsień.
–Czegośsięspodziewał?
–Nawettakniegadaj,koleś–zamruczałjakcztery
tygrysyprzedkolacją.–Velmatupracowała.Mała