Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tooczywiste,zupełnieniepowinnamsiędziwić,
przecieżodtamtegoczasuprzeszłammetamorfozę
znastolatkiwdorosłą,trzydziestotrzyletniąkobietę.
Zmieniłomisięwszystko,nawetgłos.Choćpodobno
niedotyczytooczu,aleczymężczyźnipotrafią
tozauważyć?Jakwidaćnajegoprzykładzie,nie.
Rozbawiłomnieto,wypiłamłykpiwaiwdałamsię
wuprzejmąkonwersację.Mówił,żejestwdelegacji,
jamówiłam,żejestemprzypadkiem,skłamałam,
żeczekamnaznajomego,alechybanieprzyjdzie.
Uśmiechałsiędomnietymszerzej,imwięcejalkoholu
miałwekrwi,ajacorazbardziejprzypominałamsobie
dawneczasyicorazwiększąmiałamochotę.Kiedy
naszedłonieprzypadkiemzetknęłysięnablaciebaru,
onprzeprosił,ajapowiedziałam,żeniemasprawy,nie
bojęsię.Uznałtozażart,roześmiałsięizacząłjakąś
historię,którejzupełnieniesłuchałam.Niemogłam
oderwaćsięodjegotwarzy,odtychzmarszczek,
oddłoni,któregestykulowałyzupełniejakdawniej,
odgłosu,jeszczemocniejszegoigłębszego.Tobyłojak
impuls,jaknagłybłyskwgłowie,byćmoże
spowodowanyjegowzrokiembłądzącymwciążwokół
mojegobiustu,aczasemzjeżdżającymnamojeuda
istopy,które,dobrzewidoczne,corazbardziejzdawały
sięzaprzątaćmyśliAntona.Dotknęłam…nie,
jachwyciłamjegodłońipołożyłamsobienaudzie.
Przerwałswójsłowotok,uśmiechnąłsięispojrzałtak
głębokowoczy,żebyłamniemalpewna,wkońcu
mnierozpoznał.Jednakwciążnie!Pochyliłsię,
ocierającszorstkimpoliczkiemomójpoliczek,szepnął
midoucha,żejestempiękna.Powiedziałam,żewiem,
aonwtedyprzesunąłswojąsilnądłońwzdłużuda.
Wgóręiwdół.Potemlekkonacisnąłijakbynigdynic
wróciłdowątkuswojejopowieści.Alejajużtylko
pragnęłam,żebytosięstało,żebyjegodłońprzesunęła
sięwyżej,pragnęłamwyjśćztegobaru,pójśćznim
tam,dokądtylkomniezabierzeipragnęłam…
Zapytał,czypijęswojepiwo,bochybaoddłuższego
czasugonietknęłam.Wyrwałmniezbłogiegostanu,