Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotematu.
Podobnomabyćśniegnaferie.
Zimajest,tonicnadzwyczajnego.Gdybybśnieg
wczasiewakacji,tocoinnego.Chociaż,czyjawiem…
Nienadążamjużzapogodą.
Mojestwierdzeniemiałoswojeuzasadnienie.
Pośnieguniezostałonawetwspomnienieiszłyśmy
wporozpinanychkurtkach.Wpołowiegrudnia.
Możebyśmypojechałygdzieśnatenarty?
Naferie?spytałamgłupio.
Anaco?
Możemy.Alegdzietujestdrugiedno?
Amusibyć?
Dwalatatemuoświadczyłaś,żewięcejnie
będzieszsięnarażałanadługotrwałewyziębienie
ispalisznarty.Niewiemgdzie,bonakaloryferze
byłobycitrudno.
Teżniewiem.Juliawzruszyłaramionami,
cospowodowałozgubienieszalika.Podniosłago,
otrzepałaikontynuowała:Niemusimyrobićdługich
wypadówwsiarczystymmrozie,alepobytnaświeżym
powietrzudobrzenamzrobipotymużeraniusię
zmałolatami.GdańsknieKraków,oddychaćsięda,ale
fajniebybyłowyjechać.Iprzyokazjimożecoś
zobaczyć.
Niewiem,czyDawidiRafałdostanąurlopy
zauważyłam.
Notopojedziemybeznich,przecieżnieraztakjuż
robiłyśmy.