Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Pewniepijany.Wracałzzabawyalbocoś.
–Możeipijany.Toprzeklętawieś,panie.Cochwilacoś.Przecie
tenpożar,będziezedwalatawprzód.Wszystkiebudy,panie.Imówią,
żepewniektośmusiałspecjalnie,bozajęłosięwtrzechmiejscach
naraz.Niebyłocozbierać.Zanimstrażprzyjechała,spłonęło
wszystko,dogruntu.Samegnatyzostały.
–Niktniezginął?
–Mówią,żenikt,alemówiąteż,żetamczęstojakieśmętysypiały.
Toopuszczonachałupabyła.Tegoniemowy,Piotrowskiego,znapan?
–ToPiotrowskiżyjejeszcze?
–Nie,noumarł,zedwalatabędzie.Nie,więcejchybaniżdwa…
Znaleźligowlesie.Mówią,żepotygodniu,bośmierdziałjuż.
Nagrzybypewnieposzedłiszlaggotrafił.Dobrybyłchłop,ale
niemowa.Przeklętawieś,jakBogakocham.
Czasgonił.
–Towlewo,mówipan,tak?
–Co?Atak,doKacprzyków.Wlewo,wlewo.Apóźniej
wprawo.Wesołychświąt!–rzuciłwoźnica,gdyPoradeckiotwierał
drzwisamochodu.
–Wszystkiegodobrego.
Przezchwilęobserwowałchłopawlusterkuwstecznym.Tamten
odwróciłsięikrzyknąłcośwkierunkuswojegośpiącegotowarzysza,
poczymwskazałrękąnafordaichlasnąłlejcamiwparującykoński
zad.
Nikiforodczekałchwilę,odpaliłiwyjechałnaszosę.
Przezcałytenczasnieminąłgożadensamochód.
–Koniecświata,jakBogakocham–mruknął.
Ostrożnieskręciłwlewoioniemiał.Długaleśnadroga,
przyprószonaświeżymśniegiem,ginęłazaażurowązasłoną
spadającychpłatkówjakzatrójwymiarowąfiranką.Bezlistnekorony