Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pijaków,aodczasudoczasutakżedlaprzygodnychkochanków.
Jeszczerazodetchnąłgłębokorześkimpowietrzem.Załatwiszybko
tegoPietrasikaiodwiedziRoberta.Jakwracać,towracać.
Wsiadłdosamochoduiruszyłwkierunkuzabudowań.
Zezdziwieniemstwierdził,żenacałejdługościpołożononowyasfalt
ichoćdroganiebyłaszeroka,jechałosięniąwygodnie,
aconajważniejsze,niestanowiłaniebezpieczeństwadlaitakmocno
jużwyeksploatowanegozawieszeniastaregoforda.
Sklepspożywczywyglądałtakjakćwierćwiekutemu.Nieduża
drewnianabudapomalowananaciemnygranat,zogromnymszyldem,
naktórymwykaligrafowanoinformacjęotowarach,któremożna
tunabyć.„Wina/wódki/piwa”–głosiłdumnienapis.Stolikimurek
przedsklepemprzysypanebyłyświeżymśniegiem,alenie
przeszkadzałotosamotnemuamatorowizłocistegotrunkuraczyćsię
nimwskupieniuzrozanielonąminą.
Szybkoprzeszedłobok,udając,żeniewidzi,iotworzyłdrzwi.
Ześrodkabuchnęłocuchnącymciepłemgazowegopiecyka.Sklep
wydawałsiępusty.Dopieropochwilidostrzegłsiedzącązaladą
szczupłąpostać.Spojrzałananiegoznadkolorowegopisma.Nie
poznałago,więcpodszedłbliżej.Iwtedynatwarzwypłynąłjej
szczery,promiennyuśmiech.
–Niki,jakBogakocham!Toty?Naprawdę?Cotyturobisz?
–Cześć.Uwierzysz,kiedypowiem,żeprzyjechałem
wodwiedziny?
–Nigdy.Takiecudaniezdarzająsięnawetwświęta.
–Notak,chybamaszrację.Przejeżdżałem.Zobaczyłemsklepicoś
mnietknęło.Nostalgia.Jesteśsama?–spytałzupełniebezsensu.
–Chceszpogadać?Nieprzyjechałeśchybanazakupy?
–Nieprzyjechałem.Jakiśtakisentymentalnydzieńmam
odsamegorana.Podejrzewam,żetostarość.Uwierzlubnie,alenagle