Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trzymanki…
–Wautobusie?–niedowierzała.Pewniesię
zastanawiała,gdziepodziałasięjejrozsądnamatka.
–Tak–odpowiedziałam–aleprzegrałam.Autobusdał
mipotwarzy.
–Przewróciłaśsię?
–Dokładnienasamryjek.–Uśmiechnęłamsię,atwarz
lekkozapiekła.
–Pięknie.Iprzełączyłaśsięnakiepskiedowcipy.
–O,rany–szepnęłam,kiedywkońcuspojrzałam
naswojeodbicie.Przestałomibyćdośmiechu.Jużwiem,
dlaczegowszyscysięnamnietakgapili.Widokwlustrze
byłnieziemski.Miałamzdartąskóręnalewympoliczku,
naczole,nosieibrodzie.Nieźle.Wdodatkukrew
pomieszanazbrudemuczyniłazmojejtwarzycałkiem
ciekawyobraz.Normalnienadawałbysięodrazu
dogaleriisztukiwspółczesnej.
–Umyjtowodąutlenioną.–Lusiapodała
mibuteleczkę.
–Najpierwmożezwykłąwodązmyjętensyf.
Piekłostrasznie,alepoobmyciu,niewyglądało
najgorzej.Jakbyktośmnietarkąpotraktował.
–Zatuszujeszjutromakijażemibędzieokej
–pocieszałamnieLusia.
–Możemaskęjakąśzałożę,co?–ironizowałam,bojuż
oczymawyobraźnisłyszałamśmiechyuczniów.Niebyło
jednakwyjścia.Trzebabędziesięztymzmierzyć
iodpowiadaćnagłupiepytaniawrodzaju:„Cosiępani
stało?”.