Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bezpiecznemiejscewjejżyciu.Honorniepozwalał
munawetmarzyćoukojeniuwjejsłodkichramionach.
Dopiłkawęiwstał,rozglądającsięzaswojąlaską.
–Wiem,żechceszdlamniedobrze–zwróciłsię
doRicarda.–Nieprzejmujsięmoimihumorami.
–Pewnegodniawszystkosięzmieninalepsze,jestem
tegopewien.
SpojrzenieRicardabyłopełnewspółczucia
izrozumienia,coporazkolejnyutwierdziłoEduarda
wprzekonaniu,jakoddanyilojalnyjestjego
pracownik.KiedyzdecydowałsięwyjechaćzRio
deJaneiro,Ricardopostanowiłmutowarzyszyć.Opuścił
tymsamymswójdom,niewiedząc,kiedydoniego
powróci.SłużyłEduardowi,odkiedytenwyciągnąłgo,
zaledwiesiedemnastoletniegochłopca,zeslumsów,
iniezamierzałzrezygnowaćzeswoichobowiązków,
zwłaszczapotragedii,któraspotkałajegoszefa.Śmierć
żonyinienarodzonegodziecka
–Niesądzę,bynadszedłdzień,wktórymcokolwiek
zmienisięnalepsze,mójprzyjacielu.Topoprostu
niemożliwe.Jestemprzeklęty,przeklętynawieki,bez
względunato,czyjeszczekiedyśbędęsprawnyjak
przedwypadkiem,czyteżnie.
–Myślę,żeElianatwojażona–zacząłostrożnie,
starającsięwyczuć,czymożemówićdalej–nie
chciałaby,żebyśtakcierpiałaniżebyśsięobwiniał.
–Zostawmytentemat,dobrze?Pójdęteraz
doswojegogabinetu.Mamtrochęspraw
dozałatwienia.Możepracapomożemisięoderwać
odtychnieprzyjemnychmyśli.
–Wtakimrazieprzyniosęcinajnowszegazetyimoże