Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedodjazdem!Tramwajejeździłydzisiajjakchciały!Panchybatego
niewie.Lałoprzecież,jakbysięchmuraurwała!Jeszczechwila,anie
zdążyłabynapociąg!
–Tak,toprawda–potwierdziłjejsłowamłodymężczyzna.
–Tapaniwsiadładowagonuwostatniejchwili,apananigdzie
wpobliżuniebyło.Widziałemwszystko,boakuratstałemprzyoknie.
–Niechpanbędzieczłowiekiem–przyłączyłasiędoobrony
Dominikitakżedrugakobieta.
Konduktor,widząctakzgodnyizdecydowanyfrontobronny,uległ
presjipasażerówiwielkodusznieodstąpiłodzamiarunaliczeniakary.
–Następnymrazemproszępamiętać,abyzgłaszaćtakiesytuacje,
zanimpociągopuścidworzec–dodałpojednawczo,wręczając
Dominicebilet.
Powyjściukonduktorawprzedzialezapanowałagrobowacisza.
Dominikasiedziałaprzezchwilęnakrawędzisiedziska,zapatrzona
wokno,poczymodwróciłasięwkierunkupasażerów,drżącądłonią
zdjęłazoczuciemneokulary,mówiąc:
–Bardzopaństwudziękujęzapomoc,zażyczliwewsparcie.
Jednocześnieprzepraszamzazamieszanie,jakiewywołałamswoim
zachowaniem.–Przerwałanachwilęswojewyjątkowotrudne
wyznanie,spuszczajączeskruchąwzrok.–Chwilowojestemwtrudnej
sytuacjiżyciowej,czegołatwosiędomyśleć.Jestemna...–znowu
przerwałaswójmonolog,przełykajączgorycząślinę.–Jestem,można
powiedzieć,nażyciowymzakręcie.Jeszczerazprzepraszampaństwa.
Chciałanajwyraźniejpowiedziećcośjeszcze,aleemocjezaczynały
braćgórę.Zakończyławięcswojeusprawiedliwienieponownymi
przeprosinamiiodwróciłagłowęwstronęokna.
–Dziecinko,azacotynasprzepraszasz?–przyszłajejzpomocą
starszakobieta.–Każdymajakieśpiekłonaziemi,swójkrzyż.Życie
potrafinierazdopiecdoczerwoności–mówiłazezrozumieniem
iwspółczuciem.–Wprawdzieniewiem,copanizamierza,alecoś