Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięjegobata.
–Eee,nawetjeśli,toprzecieżniezrobiłtegospecjalnie,tylkożeby
popędzićswojego.
Stanisławspojrzałnaniegopoważnie.
–No,niewiem.–Odjakiegośczasumiałwrażenie,żeniepoznaje
Felka.–Odciebieteżpróbowałpożyczaćflotę?
Janekpokiwałgłową.
–Taaa,znowukarcianedługi.Tyleżejaniemamzczegomudać.
–Idiota.Kilkarazymupożyczałem,zawszetomiałbyćtenostatni
raz.Alenigdyniebyłizakażdymrazempotrzebowałcorazwięcej.
Wpędzisięwjakieśgówno,jaktakdalejpójdzie.Odemnienie
dostaniejużanigrosza.
Kiedywszyscyzaczęlisięrozchodzić,Stanisławposzedłdoboksu
swojejklaczy.ZastałtamFelka,siedzącegonaziemi,opartego
odrewnianedeski.
–Stary,przesadziłeśztymbatem.
–Łatwocimówić,botwojaSrebrnatokońinteligentny,
ajamuszęsięmęczyćztymkaszalotem,którytylkonapalcatreaguje.
–Samgotakwyszkoliłeś.
–JegotobyisamPiłsudskiniewyszkolił!
–Słuchaj,atenogierniespłoszyłsięprzypadkiemodtwojego
bata?
Felekzerwałsięnarównenogi.
–Cotygadasz!Widzę,żeciebieteżprzekabaciła!Durnaprukwa
jedna!Nieumieopanowaćtegoogieraijeszczenamniepróbujecałą
winęzrzucić!
–Nikogonieprzekabaciła…–zacząłStaszek,aleFelekprzerwał
muruchemręki.
–Nieważne.Posłuchaj,Staszek,janieoniej,nieotym
chciałem…