Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Trochęzniszczona,wychudzona.Mogłabyćzarównotrochę
potrzydziestce,jakitużprzedpięćdziesiątką.Baśkanieprzypominała
sobie,żebyjąkiedykolwiekwidziała,alechwilowobyłojejwszystko
jedno.
—Spróbujsiępodnieść.Muszęcijakośobwiązaćtęranę.
Przyjedziepogotowie,aletomożepotrwać,bomająkurszsercowcem.
No,dźwignijsiętrochę,założęciopatrunek.Czteryliterywgórę,raz!
Baśkazjękiemopadłanaziemię.Kobietawestchnęła.Schyliłasię,
zarzuciłaramięBaśkinaswójkarkiuniosłają,uwalniającnogę.
—Zupełniejakzmoimstarym—sapnęła.
Ostrożnieopuściłarannąnaziemię,potempochyliłasięnadnią,
szybkocośzacisnęłaizasupłała.Baśkaniesądziła,żebólmożebyć
ażtakwielki.
—Straciłaśtrochękrwi,terazjużniepoleci.
Baśkausiłowałaprzekrzywićgłowę,byspojrzećnaefektdziałań
swojejwybawicielki.Nadzłamaniemczerwonaścierkaprzyciskała
krótkągałąź,tamującwtensposóbkrew.Gorzejniebędzie
—pomyślała.Pomyliłasię.Zagrzmiałoizniebazacząłlaćmarznący
deszcz.
—Niechtoszlag!Mogłobydłużejwytrzymać—nieznajoma
spojrzaławgórę.Baśkazadrżała.Zapaleniepłucprzyzłamanejnodze,
tobędziemójfinał—pomyślała.
—Muszęcięstądzabrać—kobietaodeszłanakilkakroków,
aBaśkaniemogłasięodwrócić,żebyzaniąspojrzeć.Pochwili
usłyszałaznajomydźwięk.
—Tymcięprzewiozę,tylkomusisztrochępomóc—Baśka
zorientowałasię,żekobietamówioskrzypiącejtaczcedowożenia
workówzkarmą.Tenabsurdalnypomysłitakbyłwsumielepszyniż
żaden.Spróbowałaprzesunąćsięnaprzechylonywózek,jak
najbardziejoszczędzającnogę.Zachrzęściłypodniąresztkisuchych
kulek.