Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
POCIĄGDOPISANIA
Słowamniefascynowały.Wnajwcześniejszym
dzieciństwie,kiedymamaczytałanamnanocwiersze
PuszkinaiMarszaka59,atata
Bezrodziny
Hectora
Malota,mnieporywałanietylenawetfabuła,comuzyka
słów,melodykawypowiedzi.Tobyłtakiosobnyświat,
wktórymposzczególnesłowamiałyswojeprzeznaczenie
iswójciężar.Byłysłowaważneibyłyzwyczajne,aich
splotytworzyłydziwnyiładnyobraz,gdyukładałysię
wzdaniajakkoloroweognikiwmoimcudownym
tekturowymkalejdoskopie.
Miałemczterylata.Tatapisałpracędoktorską
zmedycynymaciupeńkieliterkikładłysięrównymi
oszczędnymirządkaminakartcebiałegopapieru.Ten
widoknaprawdęmnieoczarował.Kiedyśwziąłempapier
izapisałemkulfonamiwkilkulinijkachcośbezwiększego
sensu.Wydałomisięświetne,byłemdumny
ipoprosiłem,żebywysłalitodoMarszaka
bodoPuszkina,jakmiwcześniejwyjaśniono,zjakiegoś
powoduniemożnabyłowysłać.Tatawłożyłmójlist
dokoperty,napisałnanim„Moskwa,ZwiązekPisarzy
ZSRR.DlaS.J.Marszaka”inastępnegodniawrzucił
kopertędoskrzynkipocztowej.
Wkrótcezapomniałemoswoimliście,alepewnego
razuwieczoremdomieszkaniazadzwoniłlistonosz,
pomówiłoczymśztatą,ajużpochwiliwręczono
miniewielkąprzesyłkępocztową.Mnie,czterolatkowi
osobiście!Małoniepękłemzdumy.Wpaczuszcebyła
książkaMarszakazwierszamidladzieciitojeszcze
zdedykacjąautoranastronietytułowej.Takrozpoczęła
sięmojakorespondencjazSamuelemJakowlewiczem.
Posyłałemmuswojewierszeiopowiadania,aon
pocztówkiilisty,wktórychstanowczomiradziłczytać