Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kryminalistykwykonałruch,jakbypodrzynałsobie
gardło.Spojrzałnazakrwawioneostrze,bledniejąc
natwarzy.
Okurwa…skwitował.
Żebyrozpłataćsobiebebech,trzebamiećdużo
determinacji,aleteżsporoprecyzji.Denatniezrobiłby
tegoprawąręką,więcwypadaprzyjąć,żektoś
mupomógł.
Najwyraźniej…wydukałtechnik.Ściągnęliśmyjuż
odciskizrękojeści,zarazpoślęznimikogośnakomendę.
Podkomisarzwątpiła,bycokolwieknatejpodstawie
ustalili.Czuła,żeprzedniądługadrogaiktokolwiek
zaaranżowałtoprzedstawienie,zadbałoto,bybłądziła
wemgle.
5:15.Opole,ul.Hubala
Zastępcanaczelnikawydziałukryminalnegopojawiłsię
namiejscuchwilępotym,jakodebrałtelefonodswojej
podkomendnej.Przedstawiłamuogólnyzaryssytuacji,
aleibeztegowiedziałby,żesprawajestnietuzinkowa.
Dlanormalnegosamobójstwaniktnieściągałby
gonamiejscezdarzeniaotaknieludzkiejporze.
Całybudynekzostałzamknięty,awokółniego
utworzonoszczelnykordon.Mieszkańcyzpewnościąbędą
późniejzgłaszaćpretensjeo„opieszałośćpolicji”
ilamentować,żespóźnilisiędopracy,alepodinspektora
specjalnietonieinteresowało.Wiedział,żeniebawem
naśledztwieskupiąsięwszystkiemedia,więcwolałgrać
dokładnietak,jakmukazałyprzepisy.Jakostosunkowo
młodypolicjantzniewielkimstażempracymógłokazać
sięidealnymkozłemofiarnym,gdybycokolwiekposzło
nietak.
MarekLitmanpewnymkrokiemwszedłdomieszkania,