Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Miałkontaktzeskinami?
–Co,Jacek?Nie,onmiałzapędyraczejwdrugąstronę.
Glany,czarnespodnie,pentagramy.Itowycie,kurewsko
dzikiewycie,jakbyprzykażdymdźwiękutrzebabyło
utoczyćkomuśkrwinaofiarę.Nienawidziłamtego…
–Dlaczegouciekł?
–Onnieuciekł–zaoponowałaIzabela,odsuwając
odsiebiepiwo.–Ktośgoporwał.Ogłuszył,potem
załadowałdosamochodu…Takprzypuszczam.
Przysunęłapiwozpowrotem.
–Wjednejchwilibyłnanagraniuzmonitoringu,zaraz
potemjużgoniebyło…Ciemnanoc,wracałzjakiejś
imprezy–mamrotałaKiedrowska.–Tacyjakoniściągają
uwagę,icosiędziwić…przecieżoniwszyscywyglądają,
jakby…samaniewiem.
Urwałaipokręciłagłową.Niemiałanatosiły.
–Damcinumerdopolicjanta,którysięnamizajmował
–powiedziała.–Mnieitaknieuwierzysz,prawda?
Bojestemtylkopierdoloną,zapijaczonąmatką,któranie
znałaswojegosyna.
–Słuchaj…
–Nieuciekł.Itoniedlatego,żebyłlojalnyczypotulny,
aledlatego,żeczułsięzamnieodpowiedzialny,
rozumiesz?Wtymdomutojabyłamzasranym
dzieciakiem,aonopiekunem.Jeśliktośmiałbyuciekać,
toraczejja.
–Rozumiem.
–Pierdolenie–ofuknęłająIzabela.–Niktniejest
wstaniezrozumieć.
Odczekałamoment,bysiętrochęuspokoić,anastępnie
podałanumerdooficera,któryniegdyśprowadziłsprawę
zaginięcia.
5:47.Warszawa,LotniskoChopina