Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–ŻeszanownapaniprokuratorLosońniebawem
zaszczycinasswojąobecnością.
Tonjegogłosuniepozostawiałwątpliwości,
żeprzesadniejejnieceni.
–Przypuszczam,żezacznieodzruganianas
zanieprzestrzeganiezasaddotyczącychodpowiedniego
traktowaniamiejscazdarzenia,alezostawciejąmnie.
Rozejrzałsięiuznał,żeniebyłotakźle.Technicy
zdążylizabezpieczyćwszystko,coistotne,jeszczezanim
Agnieszkaodpaliłapierwszegopapierosa.
–DzwoniłpandoMSW?
–Mhm–potwierdziłMarek.–Niestetyministrajeszcze
niema,niechcielipodaćminumeru.
–Apanakontakty?–zapytałaOliwa,podpalając
camela.
–Okazałysięalbozbytskacowane,albozbytzaspane.
Próczjednego.–Litmanusiadłnaskrajułóżka,mając
wgłębokimpoważaniuto,żeniepowinientegorobić.
–Wedługniegozpremieremraczejsięnieskontaktujemy
przeznajbliższedziesięćgodzin,bobędzienapokładzie
samolotuzmierzającegodoToronto.
–Wtakimraziepowylądowaniuczekagonielicha
niespodzianka–wtrąciłCyryl.
–Oilezdjęciaujrząświatłodzienne.Tozależy
odLosoń.
–Cotozajedna?–zapytałtechnik.
MarekiOliwkawymienilisięznaczącymispojrzeniami.
Zasadniczonietrzebabyłomówićwięcej.
–Wstrętnybabiszon–odparłpochwiliLitman.
–Odrazuzadzwonidoprokuratorakrajowego,bydonieść,
żepremiermożebyćwjakiśsposóbzwiązanyzofiarą.
Tenzaśwyciągniezłóżkaministrasprawiedliwościitak
dalej.Skończysięnatym,żektośzakopietezdjęcia,
aśledztwoprzejmieWarszawa.
Marektymczasemprzeznajbliższetygodniebędzie