Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kilkametrówdalej,przybudynkuobrośniętym
bluszczem,usłyszałjakiśodgłos.Odwróciłsięwprawo,
kukilkukontenerom,wostatniejchwilidostrzegając
czarnykształt.Zdążyłtylkozrozumieć,żetotłumik
pistoletu.
5:35.Opole,ul.Hubala
–Tobędzieproblem–skwitowałLitman,gdy
podkomisarzwyświetliłakilkakolejnychzdjęć.–Kurewsko
dużyproblem.
Agnieszkamachinalniesięgnęładokieszenipomentole.
Kilkatygodnitemuodstawiłamocniejszefajki,
stwierdzając,żekrokpokrokupożegnasięznałogiem.
Nigdynieprzepadałazementolowymsyfem,więc
wydawałojejsię,żedziękitemutrochęobrzydzisobie
palenie.Efektbyłtaki,żemusiaławypalaćdwukrotnie
więcej,byzaspokoićnikotynowygłód.Iwrezultacie
sięgnęłaterazpopustąpaczkę.
Zaklęłapodnosem,rozmasowującskronie.Sytuacja
robiłasięcorazbardziejproblematyczna,aonabezfajek
niedojedzienawetodósmej,chybażewcześniejwpakują
jąwkaftan.
–Trzebatokomuśpokazać,panieinspektorze
–odezwałasię,odgarniającwłosyzczoła.
–Tylejestdlamnieoczywiste–odparłsłabymgłosem
Litman.Mimotostałjaksłupsoli,niesięgając
pokomórkęiniepatrzącnanicpozamonitorem.
–Możezadzwonićdokomendygłównej?AlbodoMSW?
Dokogośwkancelariipremiera?
–Musimywiedziećwięcej.
Policjantkaspojrzałaniepewnienaprzełożonego–twarz
miałbladąjaknarkomannagłodzieizacząłwodzić
mętnymwzrokiempopokoju.Bezdwóchzdań