Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pozwalałozasypaćpokójgradempocisków.Nie
wiedziałam,iluzłychfacetówjestwdomu,aniczypan
Hollandjeszczeżyje.
Mojewnętrznościzamieniłysięwplątaninębolesnych
węzłów.
Bezwzględunawszystkoniemogliśmy–nie
zamierzaliśmy–zwiaćbezniego.
–Możesziść?–spytałam.
Colezacisnąłzdeterminowanyszczęki.
–Nieważneczymogę.Zrobięto.
Zacinałsię,aległosmiałmocny.Nietylkodzięki
ratunkowejkauteryzacji,aleteżdlatego,żewzmacniała
gożelaznawolaiodwaga.
–Znajdętwojegotatęispotkamysię
–Nie.–Jegotonwykluczałjakikolwieksprzeciw.
–Trzymamysięrazem.
–Liczysiękażdachwila.
–Nieważne.Mójojciec.Mojadecyzja.
Bardzodobrze.
–Potrzebujemywięcejbroni.
Podczołgałamsiędopistoletu,któryupuścił,
ipchnęłamgowjegostronę.Dotarłamdostolika
nocnegoiwzięłammałąkuszę,którątamzostawił.
Dźwignąłsięnakolana.
–Przejdęprzezdrzwipierwszy.Tytrzymaszsiętuż
zamną.Rozumiesz?–Wyjąłzgarderobyjakiśplecak,
krzywiącsięprzytym.
Nie,nierozumiałam,iniezamierzałamrobićtego,
comikazał.Toktośsilnymiałprowadzićkogoś
słabego,nieodwrotnie.
–Japójdępierwsza.