Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
brzytwy,tychsłówpannyBillot–jakiejrzeczy,proszę
pani?
–Maszpanopiekuna,jakmisięzdaje?
–PanadoktoraGilberta.
–Byłpankolegąjegosyna,ponieważbyłonzpanem
wszkoleojcaFortiera.
–Inieraznawetosłoniłemgoodkary...
–Azatem,dlaczegonieudaszsiędojegoojca?
Onpananapewnonieopuści.
–Ba,zgłosiłbymsiędoniego,aleniewiem,cosię
znimstało.Możeojciecpaniporadziłby,gdzie
goszukać.
–Wiem,żekazałsobieczęśćnależnościdzierżawnej
odsyłaćdoAmeryki,częśćzaśskładaćnotariuszowi
wParyżu.
–A!–rzekł,wzdychając,Pitou–doAmeryki;tobardzo
daleko,proszępani.
–PojechałbyśpandoAmeryki?–zawołaładziewczyna,
przestraszonaprawietąmyślą.
–Nie,pannoKatarzyno!...Nigdyanigdy.Gdybymmiał
jakąkolwiekmożliwośćutrzymaniasięweFrancji,nie
ruszyłbymsięnigdzie.
–Todobrze!–powiedziałapannaBillot.
Pitouspuściłoczy.Młodadziewczynamilczała.
Milczenietrwałokilkachwil.
Pitoupogrążyłsięwmyślach,któreojcaFortiera
zdziwiłybyniezmiernie.
Temyśli,zpoczątkuprzykre,następniesięrozjaśniły,
anastępniestałysięjakbłyskawice,niewyraźnechoć
błyszczące.
Katarzynapuściłasięznówwdrogę,aPitouszedłobok