Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nasłońcuity​siąclu​dwi​kówwcie​niu?
Zawszemimówiono,żeksiędzunajlepiejjest
naświeciedodałznajmilszymuśmiechem,najakimógł
sięzdobyćPitoualejaniezawsze,coprawda,
słu​cha​łemtego,comimó​wiono.
Imiałeśrację,mójchłopcze.Ja,jakchcę,potrafię
mówićwierszami.Zdajemisię,żejestwtobiemateriał
nacoślepszegoniżnaksiędza;wielkieteżtoszczęście,
żenieobrałeśsobietegostanowiska,zwłaszcza
wobecnejchwili.Jakodzierżawcaznamsięnawartości
czasuipo​wia​damci,żete​razzłeczasynaksięży.
Ba!rzekłPi​tou.
Będzieburza,zobaczysz,żebędzie...mówił
dzierżawca.Jesteśuczciwymchłopcem,jesteś
wy​kształ​co​nym...
Pitouukłoniłsię,wielceucieszonynazwą
wy​kształ​co​nego,jakąporazpierw​szywży​ciuusły​szał.
Możeszitakzatemdobrzezarabiaćciągnąłdalej
dzier​żawca.
PannaBillotwypakowywałakurczętaigołębie
iprzysłuchiwałasięzuwagąrozmowiemiędzyPitouijej
oj​cem.
Mogęzarabiać?spytałPitou.Wydajemisię
tobar​dzotrudne.
Acóżtyumieszro​bić?
Umiemzastawiaćgałązkizlepemisidła.Potrafię
takżewcaledobrzenaśladowaćgłosptaków,wszak
prawda,pannoKa​ta​rzyno?
O,coprawda,toprawda.
No,toniejestżadnerzemiosłozauważyłojciec
Bil​lot.
Ijaje​stemtegozda​nia,przy​się​gampanu!...